Powrót do strony powitalnej.


Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: Deox
2010-12-28
Tekst o Japonii zabawne.
Autor Wiadomość
Japoniec 
:) The champ is here


Auto: Fiat 126p Maluch Trophy
Dołączył: 24 Lis 2006
Posty: 4060
Skąd: Sopot
Wysłany: 2010-12-28   Tekst o Japonii zabawne.

Tekst znalazłem na forum Streetracing.pl

Kurcze te automaty mnie tutaj dobijają - zwłaszcza w japończykach.

Wracając do spalania. Czym jest podyktowane taka wartość. Wagą całej skrzyni czy raczej jej niskiemu zaawansowaniu? Pytanie zadaje z czystej ciekowości. Paliwo w Japonii kosztuje ok 130Y czyli ok 3 zl wiec nie ma tragedii ale to przyspieszenie jest wręcz kosmicznie słabe.

Co do klap to rzeczywiście są inne. Tablice są kwadratowe a raczej prostokątne. Tak trochę offtopicowo. W Japonii tablice są inaczej skonstruowane niż na świecie. Na górze w pierwszej linijce jest nazwa miasta (u mnie Sapporo ー 札幌) potem nastepuje numer ubezpieczeniowo - podatkowy np 530 co oznacza ze silnik ma wieksza pojemność niż 2 litry. W drugiej linijce mamy głoskę zawsze zapisaną w hiraganie (coś jak nasze KR ale nie ma to związku z miejscem rejestracji) i czterocyfrowy numer.

Z ciekawych spraw. Auta muszą co roku przechodzić przegląd rejestracyjny. Powiecie nic nowego ale w Japonii możecie to zrobić tylko w jednym miejscu w mieście i tylko pod auspicjami rządu. Koszt przeglądu to nawet 100 000 czyli ok 3 000 zł. Tak tak - to jest tylko przegląd, potem dodajemy ubezpieczenie (ceny podobne jak w europie dzięki temu że mamy tu europejskie firmy) ale to nie koniec. Potem musisz zapłacić podatek drogowy (nie jest wliczony w paliwo) który w zależności od wieku i wagi (nie pojemności chyba że auto ma poniżej 660ccm) wynosi ok 30 000 Y - 1000 zł. łapiecie się za głowy? Jest powód, jednak to nie koniec. Dochodzi jeszcze opłata za parking, bo jeśli myślicie że w Japonii zatrzymacie sie na chodniczku to się grubo mylicie. Zaraz was odcholują - mnie tak załatwili (poszedłem na 10 min do toalety w sklepie, wychodzę - nie ma auta). Wszędzie trzeba płącić za parkowanie. Japońskie autostrady należą do najdroższych na świecie i naprawdę nie są autostradami bo mają ograniczenie do 80 km/h i (uwaga) jedne pas.

Polscy kierowcy nie są najlepsi na świecie (np w porowaniu z Niemcami) ale naprawdę tesknię za Polską drogą. W Japonii kierowcy jadący z naprzeciwka nagminnie nie wyłaczają długich świateł, co nie byłoby jeszcze takie straszne gdyby nie to że wszyscy na potęgę montują HID nawet do lustrzanych świateł i nie regulują ich potem i wali dosłownie tak po oczach że raz o mało nie wyleciałem z drogi koło Tokio. Wymuszania, zmiany pasa bez migacza - norma. A teraz coś na pocieszenie Was i wasze ewe problemu z śniegiem na szosach. W Japonii się nie odgarnia śniegu ani nie sypie solą czy nawet piaskiem - ekologia. Tak więc łątwo przeiwdzieć co sie tutaj dzieje - szklanka i mnóstwo wypadków.

Zaiste dziwny kraj.


W Japonii wszystkie tutajesze auta mają fabrycznie założone ograniczniki do 180 km/h, zresztą i tak nie ma sensu sie rozpędzać bardziej bo liczniki też są wyskalowane na tą prędkość, aże jako dla japończyka nie ma nic paradoksalnego podam na ten przykład że w zeszłym roku jeden z szefów firmy zamówił sobie porsche porsto z Niemiec, nóweczka. Dostaje auto i buch na "autostradę" a tu mu nagle przy 180km/h (cytat) "panie Michale - porsche mi ustaje". Skubańce założyli ogranicznik na kompie i koniec. Cały dział programistów miał zadanie dostać sie do tego i to wyłaczyć bo w serwisie powiedzieli że nie wiedzą jak i w ogóle nie mogą. W końcu sie udało ale to długa historia. Gdy opowiadam swoim znajomym że w Polsce prawko kosztuje ok 1500 zł czyli ok 50 000Y to nie mogą uwierzyć, bo pewnie nie wiecie - w Japonii są dwie kat prawa jazdy: na automat (tańsze) i na manula (droższe). Sumą sumarów koszt na manuala to ok 10 000 zł! Nie żartuję. Sparwdziłem bo zapomniałem zabrać z Polski międzynarodowe prawo jazdy. Jak żona mi przeliczyła to kolana się podemną ugieły. Rodzice kurierem mi wysyłąli z Polski moje prawko. W Japonii nie ma dowodu rejestracyjnego jak w Polsce, jest tzw shaken (siaken) czyli dowód przeglądu, którego nikt nie sprawdza. Zwłaszcza mnie. Dlaczego? Pewnie zawsze wierzyliście że Japonia to taki nowoczesny i wysoko rozwinięty kraj. Bzdury. Nie wiem czy wiecie ale prawie nikt w Japonii nie mówi po angielsku - serio. Uczą się za to gry na flecie (też szczera prawda). W całej Azji pracowałem i wszędzie mówili lepiej lub gorzej w języku Szekspira (zwłaszcza Koreńczycy i Tajawńczycy), nawet w Chinach, a tu zjeżdzam do Japonii i nie mogę się dogadać - nawet na lotnisku. Właśnie dlatego policja ( w Japonii ma nazwę keisatsu) nawet nie próbuje mi dać mandatu, bo udaje że nie znam języka a oni wymiękają. Ogólenie biurokracja w Japonii to machina której nawet za PRL nie było w Polsce.


Zacznę niejako od końca - zarobki. Jak by to ująć. Jeśli zarabiałby z żoną te pieniadze co tutaj to nie szukałbym polo ale raczej nowego mercedesa s klasa. W Japonii teoretycznie zarabia sie bardzo dobrze, ale... Właśnie. Zawsze jest jakieś "ale". VAT w Japonii wynosi 5% więc niby klawo, ale ceny np mojego komputera sony Vaio jest taka sama jak w Polsce. Nie mogę do dziś zrozumieć czamu. Myslałem że winę ponosi cło na import(made in china), ale nie mój laptop jest produkcji japońskiej. Tak więc tu nie oszczędzamy. Ok załóżmy że zarabiam hmm powiedzmy 6 000 zł na rękę. Ktoś powie ale super. Kolorowo jednak nie jest. Od tej ceny musisz odjąc opłatę za ubezpieczenie zdrowotne a nie są to małe pieniądze i jeśli myślisz że masz do dyspozycji szpital za free to się grubo mylisz. W Japonii obowiązuje jeszcze bardziej pokręcony system zdrowotny niż w USA. Nie masz ubezpieczenia to zdychaj jest dodatkowo obładowany jeszcze jedną ciekawą regułą. Mianowicie idziesz do lekarza, masz mieć operację cokolwiek, jednak ubezpieczyciel (w Japonii zlikwidowali nasz ZUS) płaci tylko 70% ceny leczenia ty płacisz zawsze 30%. Wszystko jest klawo jak idziesz do internisty ale jeśli tak jak moja żona masz mieć operację którą w Polsce robią za darmo i niemal taśmowo, to w Japonii musiałem, mimo przyzwoitych zarobków prosić rodzinę o pomoc bo po prostu nie podołałem. Myślicie że to wszystko ano nie. Jeśli jesteś chory w Polsce to dostajesz L4 i od pracodawcy dostajesz (o ile pamiętam) 70 % normalnego wynagrodzenia. W Japonii nie dostajesz NIC. Szefowa mojej żony obcieła jej za 2 tyg przymusowego urlopu (szwy) po prostu połowę pensji, a tu rachunki, jedzenie. W Japonii lepiej nie chorować. Nasz znajomy miał raka w krańcowym stadium pracował do końca bo musiał coś jeść. Czy zastanawialiście się kiedyś jak słyszeliście jak ludzie umierają w metrze z przemęczenia? Pewnie tak. W JAponii urlop wynosi maksimum tydzien i liczy sie razem z weekendami. a nie jak w polsce roboczo dni. Nawet nie wiecie jakie były jaja jak chciałem moją żone zabrać do Polski, żeby przedstawić rodzicom. Więc podróż zajeła 3 dni (zmiany czasu) i w Polsce byliśmy ledwo 4 dni. O mało nie dostałem wylewu jak rozmawiałem z jej szefową, miałęm ochotę zabić (tu wybaczcie ale włóżcie mocne epitety). No ale wracjąc do pensji. Jedzenie w Japonii jest bardzo drogie. Nie uświadczycie sera żółtego a jeśli tak to pół kilo zwykłej goudy kosztuje ok 400 zł. Wędlin też prawie nie ma. Za to ryżu sie je ile wlezie. Kolejna niewiarygodnie droga sprawa to transport. Metro w Sapporo jest relatywnie tanie (w porównaniu do Tokio) i przejazd w jedną stronę odcinka 3 stacji (ok 1,5 km) to wydatek ok 12 zł. Autobusów nawet nie wspominam.

W Japonii nie ma gazociągów. Gaz jest przetłaczany z cysterny do wielkich zbiorników koło domów (nwet bloków) i jest hmm k... drogi. Za gotowanie i kąpanie (ogrzewanie na ropę) płacę tyle ile za cały gaz (CO woda gotowanie) w moim mieszkaniu w Krakowie (ok 130m2) a tu mamy raptem 40m2. W Japonii jest obowiązkowa segregacja śmieci i do tego się płaci miesięcznie ok 150 zł za sam wywóz śmieci. Musisz wkładać odpowiednie śmieci do odpowiednich worków "SPECJALNIE" do tego przeznaczonych, czyli nie możesz użyć reklamówki z sklepu mimo że ma ten sam kolor i skład, bo nakleją nalepkę że nie wezmą. Oczywiście to mnie wkurza bo jest to marnotrastwo pieniedzy i po polaczkowemu mam to w d... i wrzucam do siatek ze sklepów. Ciekawostką jest to że oprócz tego że w Japonii sieć GSM już nie istnieje ale jest tylko UMTS. Nic w tym dziwnego gdyby nie to że darmowe rozmowy w sieci można mieć w dzień ale nie w nocy. Dlaczego? bo w dzień ludzie pracują i nie mogą nigdzie dzwonić. Jak pewnie sami wiecie w Europie na każdej ulicy jest przynajmniej jeden bakomat otwarty 24h na dobę. W japonii bankomaty są zamykane i wyłaczane o godzinie 17. Koniec. Raz będąc w Osace zapomniałem wyciągnąć pieniedzy i nie miałem na taksówkę i na hotel (hotele i restauracje zwłąszcza te mniejsze nie akceptują kart) i musiałem spać na lotnisku na które z kapcia szedłem ok 15 km. Faktem jest że w Japonii jest bardzo bezpiecznie i nie kradną ludzie zostawiają auta z kluczykami w stacyjce i idą do combini (sklepu coś w rodzaju żabki). Policja jednak sie nie przemęcza ale też nie ma czym. Na pochwałe zasługuje poczta japońska. Po tym co mamy w Polsce to jak rewolucja. Raz wysyłąłem paczkę na Okinawę czyli prawie 4000 km a może i więcej. DOtarła po dwóch dniach i nic nie było zniszczone (szkło).

Niestety najgorsze zostawiam na koniec. Obsługa. Wszędzie. Podam przykłąd. Poszedłem kupić bilet lotniczy do polski dla siebie i mojej żony. Pieniądze są, dzień wybrany, jesteśmy zdecydowani. Poszliśmy do największego biura podróży - JTB. i mówimy że chcemy bilet z sapporo przez Tokio, Moskwę do Warszawy. Kobieta zdębiała. No ale myślę sobe - nieczęsto wpada taki Polak i kupuje tak nietypowy bilet. Nagle kobieta zaczyna dzwonić gdzieś chodzić na zaplecze i wraca po pół godzinie i mówi że bióro Aerofłotu w Tokio już jest zamknięte i nie może zamówić biletów (a to był ostatni dzień promocyjnej ceny), no to stwierdziłem że co mnie to obchodzi i ma mi dać te bilety. Po proawdzie zaczołem sie wkurzać co jest dość niezwykłe. A ona mówi że nie ma jak. Patrzę na nią jak na wariatkę i mówię że może elektronicznie przez komputer na stronie lini lotniczych. Ona mówi że nie mają czegoś takiego (w całej Japonii nie ma czegoś takiego jak u nas np FRU.PL) i trzeba dzwonić do poszczególnych lini lotniczych i zamawiać na piechotę (wtedy właśnie wybiła pierwsza godzina gehheny ). Wybuchłem śmiechem. Mówie więc że niech szuka telefonu do MOskwy i zamawia bilet u źródła, a ona że nie zna angielskiego. Więc ja nadal że to jej problem ale bilet chcę mieć dzisiaj bo mają go wciaż w ofercie i żądam wykonania usługi. Po około półtorej godzinie gadania latania dzwonienia i zwłoaniu przynajmniej 2 spotkań na zapleczu kobieta z potem na czole oświadczyła że może zamówić bilety. Przychodzi do płacenia, więc wyciągam kartę (była akceptowana) i podaje kobiecie a ta buch na zaplecze. Widząc to moja żona od razu zaczeła mnie uspakajać. OK kobieta wraca z wydrukami ale nie do podpisania ale z potweirdzającymi dokonanie płatności więc nie było autoryzacji i na złą kwotę. Grzmotneła sie na bagatelka 1000 zł więc mówie już tak wkur... że o mało się na nią nie rzuciłem że ma mi natychmiast zwrócić całą kwotę, co okrasiłem przekleństwami w 4 językach. A ona że nie ma problemu i że zaraz zwróci na kartę (to działa tylko z kartami kredytowymi a ja płaciłem płatniczą), mimo że mówiłem trzy razy że mam płatniczą i znów buch na zaplecze tylko że na dłużej. Nagle dostaje telefon z polskiego banku że ktoś w Japonii próbuje wykonać nielegalną operację na moje karcie i pobiera i zwraca różne kwoty na karcie. Jak rzuciłem telefon i przekoczyłem prze ladę i wpadłem na zaplecze jak ją dorwałem to kobieta poleciała ok 4 metry w powietrzu i wylądowała na stercie papierów. Zlecieli się wszyscy a ja jak tajfun do kobiety a ta w płącz że ona niechcący (ok 10 razy pobierała i zwracała mi pieniądze). Szef przyleciał moja żona zaczeła tłumaczyć szefowi co i jak. Facet popatzrył na mnie i chciał coś powiedzieć ale chyba sie przestraszył bo minę miałem taką jakbym szedłna mord i z punktu wyrzucił kobietę i w ramach przeprosin zwrócił całą kwotę i sprzedał bilety za 50% ceny żeby tylko nie zgłaszać na policję.

Szkoda kobiety ale taka jest Japonia. Jeśli pokaże sie nowy problem Japończycy głupieją. Wszędzie. Wszędzie robią problemy i wszystko zajmuje tyle czasu że szkoda gadać. Mój słub w Japonii zajoł ok 3 miesięcy z powodu tej opieszałości. Apogeum było w urzędzie imigracyjnym gdzie nikt absolutnie nie mówił po angielsku i gdyby nie pomoc pewnego chińczyka to bym do dziś był kawalerem.

Jeśli chcecie przyjechać do Japonii, nawet nie mieszkać ale zwidzać - nie radzę. Wszystko w Japonii było z drewna i albo sie popaliło, zgniło albo sie zawaliło od trzęsień ziemi. Polecam Chiny. Tańsze i ciekawsze. Japonia jest po prostu przreklamowana i wcale nie tak nowoczesna jak się wam wydaje. Bardziej rozwinięte są np Niemcy lub nawet USA. Tutaj wszyscy mówią że płaci sie podatki i nic z tego nie ma bo nawet za podstawówkę dzieci musisz zapłacić i musisz posyłąć na korepetycje bo tak niski jest poziom.

Wiecie co? Najgorsze że część tych histori jest opowiadana przez łzy. Naprawdę rozpacz bierze.

Szczerze mówiąc ostatnio zastanwialiśmy się nad dzieckiem z żoną i wiecie co? Zrezygnowaliśmy i powiem wam dalczego, na przykładzie dzieci mojej bardzo dobrej znajomej która mieszka w sąsiednim mieście. Koleżanka, którą tarktuję jak siostrę jest polką i przyjechała za mężem - japończykiem (wspanaiły człowiek, zupełnie różny od kitajców) do Japonii ok 10 lat temu. Nauczyła się języka i z wielkim trudem znalazła pracę jako nauczycielka języka angielskiego w jednej ze szkół. Jej dzieci chodzą do podstawówki (za która w Japonii musisz zapłacić) i co roku mają tzw sport festiwal. Tutaj muszę napisać co to jest. Wygląda to jak nasze akademie gdzie całe klasy pokazują pewne przedstawienia. W Japonii jest to związane z sportem. Rodzice przychodzą i oglądają. Wszystko ma formę pikniku. Zostaliśmy zaproszeni z żoną na te pokazy. Myślałem że dzieci będą recytować wiersze, śpiewać itd. Nic z tego. Dzieci miały za zadanie razem tańczyć i przypominało mi to miejscami parady w Północnej Korei (jeden tłum robiący wszystko pod dykatando). DO tego stopnia było to ujednolicone, że moja koleżanka miała problemy w znalezieniu własnego dziecka i zrobieniu mu zdjęcia. Zastanawiacie się pewnie dlaczego o tym piszę. Już spieszę z tumaczeniami. W Polsce każdy z Was pracuje na własne szczęście, w zespole kolegów ale na własne szczęście i na pensję na końcu miesiąca. W Japonii pracuję się na zespół i na firmę. Zaczyna się to od szkoły. Przyzwyczjanie dzieci do pracy jako mały trybik w wielkiej maszynerii społeczeństwa, gdzie każdy wykonuje swoj bardzo wąski zakres obowiązków. Owocuje to jedną bardzo negatywną rzeczą - wyzbycie indywidualizmu, za który człowiek jest po prostu tępiony w Japonii. Mam to na codzień w pracy. Konsekwencją tego jest to że człowiek jest bardzo podatny na wpływy i sugestie z otoczenia, gdyż jest pozbawiony tej bańki ochronnej jaką jest nasz idywidualizm i japończyk ślepo wierzy w instrukcje z góry. W Polsce na odwrót. Szkoła stara się zawsze znaleź w nas to w czym jesteśmy dobrzy i to wyeksponować. Myślicie że chrzanie trzy po trzy bo mam dość Japonii, ale ja wam podam jeden przykład. Zastanówcie się kogo sławnego znacie z Japonii-wynalazcę, lekarza, pisarza. Myślicie? Nic nie pamiętacie? Nie trudzcie się. Po prostu nie ma ich aż tak wiele. Jest za to zespół SONY, Sanyo, Hitachi itd. Tutaj wszystko jest zespołowo.

Jak już wcześniej napisałem w szkołach japońskich nie uczy się języków obcych. Edukacja w tym zakresie następuje dopiero w szkole średniej i powiem wam jedno - jest tragicznie. Wygląda to jak nasza religia - na przeczekanie. Chodzisz bo musisz ale masz to w poważaniu. Macie za to obowiązkowe lekcje gry na flecie. Paranoja? Myślę że tak. Często moja koleżanka mówi że ma po prostu dość bo jej dzieci nie potrafią nawet słowa po polsku powiedzieć, mimo że rodzice cały czas starają się mówić do nich po angielsku lub japońsku. Zastanówmy się jeszcze chwilę nad tą kwestią. W Polsce każdy z nas chce mówić w obcym języku. Jest ku temu kilka powodów. Pierwszy to bliskość innych krajów, jak np Niemcy czy nawet Anglia. Kolejny powód to czycie się obywatelem świata, gdzie wszędzie człowiek się czuje jak u siebie. Powiem szczerze, ja się uczyłem angielskiego z jednego powodu - chciałem umieć czytać publikacje, które nie mają przekładu na polski i tak sie nauczyłem 3 języków. Każdy powód jest dobry, ale ważne jest (ja to tak nazywam) nacisk społeczeństwa na rozwój. Tak więc japońcycy na spotkaniach z Amerykanami, których sporo przyjeżdża do nas do firmy mogą mu zagrać na fleciku ale słowa nie powiedzą po angielsku, co dla mnie jest super bo robie za tłumacza i dostaje premię.

I ostatni wątek o szkole i edukacji. Szkoły japońskie mają naprawdę niski poziom, do tego stopnia że dziecko zaraz po lekcjach pędzi na korepetycje ze wszystkiego a to kosztuje wręcz majątek. Nigdy nie chodziłem na korepetycje. UPS chodziłem z języka polskiego przed maturą, bo ambicjonalnie chciałem dostać jak najwyższą ocenę i czułem że mój styl jest trochę oschły, ale to myło raptem 2 miesiące. Tutaj zasuwasz cały czas. Nigdy nei widziałem dzieci na placach zabaw, których w okolicy naszego domu mamy sporo. Nie widziałem również dzieci po szkole jeżdżących na rowerach czy kopiących w piłkę - siedzą na korepetycjach i wracają w nocy. K... a gdzie dzieciństwo. Dwie krótkie sprawy. W Japonii pracuje się na kontarktach - wszędzie. i często mężowie wyjeżdżają za pracą na drugi koniec Japonii i siedzą tam nawet rok bez widzenia się z rodziną. Wybaczcie ale jestem polakiem a u nas rodzina to podstawa i chyba bym oszalał jakbym nie widział się z rodziną tak długo. Inna sprawa że dzieci z mieszanych małżeństw są tępione w Japonii przez inne dzieci i to bardzo. Naszej koleżanki dzieci są naprawdę śliczne - jak z obrazka, ale mają inne rysy twarzy i co wążniejsze - pocą się jak Polacy. Musicie bowiem wiedzieć że japończycy prawie w ogóle się nie pocą. Używają perfum ale niezwykle słabych i to od wielkiego święta. Tu jest problem, bo nasza koleżanka ma córkę i syna. Syn jeszcze sobie poradzi po po prostu komuś wysadzi w zęby i dobrze - chłopak ma jaja. Sam byłem kilkakrotnie wzywany do szkoły bo koleżanka nie mogła przyjść bo była w delegacji a ojciec buduje posty na południu Japonii. Nauczycielka truła mi nad głową, że chłopak jest źle wychowany itd. Raz nie wytrzymałem i zapytałem się jej o co poszło. Nauczycielka z matką pobitego chłopaka powiedziały mi że pobity powiedział mojemu "chrześniakowi" że śmierdzi (po japońsku Anata wa ksai gaijin - jesteś śmierdzącym gaijinem). Więc powiedziałem to co myślałem - nie mój chrześniak zaczoł i to nie jego wina że ma taką naturę i po prostu miał dość ciągłego obrażania go przez wszystkich i to matka pobitego i nauczycielka powinny się wstydzić że pozwalają na takie zachowanie, które dyskryminuje innych. Stwierdziłem że nie tylko nie będę tępił mojego chrześniaka ale jeszcze będę go uczył jak komuś przyłożyć, bo jak szkoła i dom nie umieją nauczyć tolerancji to chłopcy się nauczą miedzy sobą. Nauczycielka i matka zdębiały. Literalnie. Od pewnego czasu, po paru bójkach przestali go przezywać, bo się go boją. Problem zaczyna się z dziewczynką. Ona nie może się po prostu pobić, a że jestw takim wieku kiedy dziewczynki się wszystkiego wstydzą więc jest problem.

Ogólnie nieciekawie i daltego lepiej dziecka w Japonii nie mieć.

Słuchajcie. Żeby naprawdę już nie mącić i nie robić strasznego offtopu to powiem Wam jedno (możecie sprawdzić w gazetach i sieci) - Japonia po kryzysie ma największe zadłużenie na świeci i prawie brak rezerw kapitałowych. Jen idzie do góry i nikt nie chce z Japonii kupować i wszystkie firmy (nawet japońskie) walą do Chin. Ogólnie Japonia się stacza. Możecie się śmaić ale po prostu tu się wtedy więcej zasuwa. Ja w tym momencie pracuję ok 10 godzin dziennie z wolnuymi weekendami. To w teorii ale tak naprawdę to często siedzę w pracy 12 i dłużej. Japonia nawet nie idzie w piętkę z powodu kryzysu ale z powodu systemu emerytalnego. Jak wcześniej wspominałem jest straszna biurokracja - wszędzie i w czasach prosperity (lata 70 i początek 80) podawali im takie emerytury że hej, kto z Krakowa to chyba wie o czym mówie (stare dziadki obładowane sprzętem fotograficznym). Starzy mają taki szmal że się w pale nie mieści (to samo próbowali zrobić w Polsce) a my młodzi teraz na nich robimy i nawet na wakacje często ludzi nie stać. Jestem informatykiem więc zawsze mogę sobie coś na boku zarobić i gdyby nie te "lewe" pieniądze to by nas nie było stać na wakacje na Okinawie. Szkoda słów.

Myślicie że sarkam? A jak byście się zachowali jakbyście nagle mieli zamiast 2 tyg roboczych tydzien kalendażowy urlopu, albo żebyście płacili podatki i nawet szkoły dla dziecka nie mieli zapewnionej. Sorry jestem przywyczajony do europy gdzie się ludzie szanują, są związki zawodowe (w japonii też są ale są słabe i na wszystko się zgadzają) i człowiek nie boi się że dostanie wylewu w wieku 35 lat (nasz znajomy ostatnio dostał). Trza wracać i już.

Ok koniec tego babskiego gadania. Choć nie powiem - fajnie było się w końcu podzielić z kimś obserwacjami.

Pytaliście się o wyścigi i tuning.

Zacznę od aut. W Japoni nie ma takich aut jak u nas i nie mówię tu o kierownicach po złych stronach. Mam na myśli że auta produkowane na rynek japoński są zupełenie inne. Można by tu wiele wymieniać ale może powiem wam jakie auta są takie same jak w europie:
1. Wszystkie subaru (szkoda że większość z automatami)
2. Nissan Micra (tutaj March) - stara i nowa, stara Almera
3. Toyota Yaris (VITZ) RAV4
4. Suzuki Wagon R
5. Stare modele Hondy jak np CIVIC
6. Część Mitsubishi

Reszta jest zupełnie inna i albo mają ogromne silniki powyżej 2500 ccm albo bardzo małe - 660 ccm.
ad 1 Dużo widzę np Subaru Impreza WRX ale w wersji kombi i jak na lekarstwo sedanów (wg mnie znacznie ładniejszych). Mitsubishi EVO prawie w ogóle nie widziałem. Dziwne nie?

ad 2 Tuning to osobna sprawa. W Japonii jest naprawdę sporo sklepów (jak np Autobacks) które zajmują się sprzedażą części do tuning. Większość w mojej opinii to Visuale i raczej wiesniacki. Często można zoabczyć podświetlane podwozia, stroboskopy (dozwolone w japonii) i inne cuda. Ciekawostką są podświetlane tablice rejestarcyjne neonami. Tablica litery są wykonane z półprzeźroczystego tworzywa i litery świecą się na zielono (japońskie tablice są białe z zielonymi literami) ciekawie to wygląda dopuki nie jedziesz za takim delikwętem bo męczy oczy. Nie znam się za bardzo na tutejszym Tuningu (wolę przerbiać swój motor) ale często widzi się kretynów z tłumikami jak z ciągnika siodłowego i robiącymi taki hałas jakbyś był pod ostrzałem. Straszna wiocha. Na mieście a najczęściej na Hosui Susukino (dzielnica rozrywkowa) widać często auta z ... firankami w oknach i to nawet z przodu i koronkami na siedzeniach. Wtedy wymiękłem.

Ad3 i 4 Sapporo to małe miasto (raptem 2 miliony ludzi) i z wyścigami samochodów raczej się nie spotkałem natomist kilka razy byłem i brałem udział w wyścigach motocyklowych i tutaj naprawdę wiele się dzieje u nas. Mam Hondę CB400SS na podwójnym gaźniku Yashin, przeprogramowanym ECU, zmieninymi zębami, łańcuchem, i z skruconą skrzynią biegów. Spokojnie idzie do 170 km/h potem zaczyna być nerwowo, ale nigdy nie byłem zmuszony więcej jechać gdyż japńczycy kochają sie w zakrętach i tu raczej moment a nie moc grają rolę. Nieźle mi idzie ale Japończycy takie cuda wyczyniją na tych motorach że się w głowie nie mieści. Ogólnie mówiąc cieszyłem się że nie jestem ostatni. Kasy nie stawiałem bo lubie się ścigać dla zabawy, ale często zakłady idą w tysiące złotych i trzyma na tym rękę mafia, która zapewnia bezpieczeństwo. Jedyne co masz zrobić to uiścić wpisowe na wstępie i być poleconym przez starego członka. Kasa niewielka a na szczęście kolega mnie zabrał który ściga się na zbudowanym przez siebie Harleyu. Mafia do nikogo się nie przyczepia, pełna kultura, grzeczna i dba o porządek i bezpieczeństwo lepiej jak policja. Kiedyś jeździłęm na takie nocne zloty nawet żeby popatrzeć ale teraz (od momentu jak wziołem ślub) wolę nie jeździć bo jakby mnie policja złapała to by mi cofneli wizę pobytową i sru do Polski z pisoenką na ustach "One way ticket" BoneyM. Natomiast nie odmawiam sobie malutkiego startu na światłach jak widzę że mam jakiekolwiek szanse. Musze przyznać że zloty są naprawdę wspaniałe. Jestem w japońskim klubie Hondy i sama firma sie włacza do organizacji zlotów. Na przyszły rok jadę z żoną aż do Osaki (prawie 3000 km).

Zamieszczam poniżej linki do zdjęć. Nie są najnowsze ale aktualanie motor ma rozłożony silnik bo wymieniam cylider na kuty i cały rozrząd a pod koniec zimy zmiana tylnich amorków na coś bardziej sztywnego. sorry za rozmiar zdjęć ale mam świeży system i dopiero ściagam oprogramowanie co nawet na łączu 100mbit zajmuje trochę.



Nie wiem jak to wygląda z autami nowymi, bo nie miałem styczności z nimi, ale powiem tak. Japończycy może i są pedantami ale w kwestii aut są gorsi od nas - polaków. Zdziwiłbym się gdyby czepiali się o problemy ze spasowaniem np. tapicerki. Bo gdybyś widziała czym oni tu jeżdżą na codzień (mową o tych hondach, suzuki itd), które są przeznaczone na tutejszy rynek to byś zwątpiła. Plastiki wyglądają gorzej niż w dużym fiacie - twarde, zero polotu projektowego i tak szybko blaknące że właściwie po pół roku miałabyś wrażenie jazdy autem przechodzonym. W japończych (tutejszych) jest obecna wszechmocna rdza. Nie wiem czy te auta nie mają osłony galwanicznej ale rdzewieją w oczach. zwłasza te małe z silniczkami 660 ccm. Wg mnie każdy golf, polo czy nawet volvo musi być dla nich szokiem pod kątem jakości wykonania i to co dla nich jest sufitem dla nas jest podłogą.

Nie oszukujmy się. Japonia to dziwny kraj zamieszkany przez dziwny naród, gdzie wszystko musi być obgadane na dziesiątą stronę i doprowadzone do przesady (patrz te cudowne auta hybrydowe, które może i ratują środowisko tylko że co robić z zurzytymi akumulatorami?). Japończycy są trochę jak osły bo nadal wierzą że diesel to zło które kopci i robi dużo hałasu i nie zmienisz ich (wszystkie auta osobowe jeżdżą na benzynie). Wydaje mi się że bardziej pod nazwą samochody specjalne kryje się chęć większej kontroli nad rynkiem i zdobyciem zaufania klientów. Jechałem ostatnio golfem gti ze znajomym i nie widzę żadnych różnic w wykonaniu. Tak wracając do tej czepliwości japońców. Po pierwsze musisz pamiętać że auta na rynek japoński są sprowadzane w większości na zamówienie, gdyż nie kupuje je każdy (coś jak u nas Subaru - robione w japonii i sprowadzane), po drugie cło na auta jest SAKRAMENCKO duże, a po trzecie koszty rejestracji są też niemałe (auto nie mieści się w japońskich normach rejestracyjnych). Wybacz ale jakbyś sprowadzała auto z japonii za powiedzmy 300 000 zł (cenę wymyśliłem) to też byś się czepiała każdej pierdułki. Dlatego też nie zobaczysz tu Golfa z silnikiem 1,6 i tzw golasa wyposażeniowego. Tutaj w większości jeżdzą naprawdę doładowane bryki a z Golfów najczęściej GTI, bo jak ktoś ma kasę to kupuje już naprawdę drogie auto i się nie cyka. Auto z Europy tutaj oznacza sukces zawodowy i przynależność do wyższej klasy społecznej a także styl.

Swoją drogą firmy zagraniczne jak Volvo czy VW mają problemy z serwisantami, bo japończcy są przyzwyczajeni do wszechobecnych komputerów i nie umieją nic już zrobić samemu. Miałem tego przykłady. Mają też problemy z czytaniem service manualów nawet przetłumaczonych na japoński, gdyż tutaj wszystko musi być napisane w najdrobniejszych kroczkach, bo inaczej kaplica. Z śmiesznego przykładu. Wczoraj kupiłem naczynie do piekarnika, bo chce z żoną zrobić sobie gołąbki na święta (mało tradycyjnie ale po roku bez polskich dań...) i wiecie co pisało w instrukcji naczynia? "Nie wolno używać w piekarniku, gdyż podczas wyciągania można sie poparzyć". Myślę że tym cytatem odpowiem na pytanie.

Ależ oczywiście że to brednie co ludzie opowiadają o Azji. Z jednej miejsce dobre jak każde inne, ale...

Zwiedziłem całą Azję i Amerykę Południową ale nie z biura podróży ale zawsze sam na własną rękę i z przewodnikiem pod pachą, bo miałem dość siedzenia jako młodzieniec w hotelach i łażenia śladem milionów ludzi przede mną i nie znoszę ludzkiej kłamliwej natury. Mogę podać przykład. Ok 5 lat temu chciałem polecieć do Peru. Ludzie mówili że brud syf i niebezpiecznie, ale poleciałem i powiem Wam że było super i zupełnie inaczej niż w opowiadaniach. Meksyk i inne kraje Ameryki południowej wg mojej oceny są świetnie utrzymane (czysto na chodnikach że niemal można jeść z nich) bezpiecznie (W Meksyku tylko w regionie Ciapas zamieszkanym przez indian może być emocjonująco, albo w Brazyli podczas karnawału) a ludzie są naprawdę mili i gościnni. Po prostu nie słyszymy za dużo o tych rejonach świata bo są po prostu daleko. Tak samo jest z Azją. Mnóstwo fałszywych opini i nie mających pokrycia z rzeczywistością.

Piszecie o Tokio. No tak miasto jest OGROMNE zamieszkane przez ok 20 milionów ludzi, ale jeśli porównać do Mexico City to jest po pierwsze brudne, zatłoczone i po prostu brzydkie. W Tokio jak i w Japonii nie ma planów zagospodarowania przestrzennego więc każdy budynek jest jak wyjęty z kontekstu. Ulicę wąskie, mało drzew i żadnego punktu na którym można zawiesić oko (jak np kościół). Wszystko szare, ponure i przygnębijące. Nie wiem jak wyglądają przedmieścia ale Tokio znam dobrze o ile można znać tak wielkie miasto. Pamiętacie Tokyo Drift? Na pewno tak. Pamiętacie jak głowny bohater ląduje w Japonii i jedzie taksówką (otwierane automatycznie drzwi taksówki to standard ale mało przydatny bo ostatnio dostałem w łydkę) na wysokiej estakadzie? Tak wyglądają drogi w całym Tokio, szkoda że nie pokazali korków które są tam niemal 24 godziny na dobę. Tokio jest najbardziej zatłoczonym i zatrutym miastem na świecie. Nie ma tam zabytków starszych niż 100 lat bo czego nie zjadł czas to zniszczyła wojna. Powiem Wam szczerze. Kiedy przyleciałem do Japonii jedna z fnajwiększych firm w Japonii a mianowicie Mitsubishi zaproponowała mi pracę w Tokio w centrali w dziale bezpieczeństwa sieci, jak usłyszaszałem jakie mogę dostać honorarium to zrobiło mi się słabo i wiecie co? Odrzuciełem ofertę ze względu na miasto. Spotkałem tam pewnego doktora (fizyki) wykładającym na uniwersytecie Tokijskim i po paru głebszych obiecał mi pokazać Tokio. Tak więc następnego dnia już podjołem decyzję że się wracam do Sapporo które też urodą nie grzeszy ale ma jakiś klimat i jest tam dziewczyna która obecnie jest moją żoną. Zarabiam znacznie mniej ale przynajmniej nie mam stresu. Jeszcze jedno co do tego co ludzie mówią o innych, odległych krajach. Na pewno nie jeden z Was miał do czynienia z znajomymi, którzy byli czy to w Egipcie czy Tunezji a może nawet na polskiej plaży i zachwalali pod niebiosa, więc pojechaliście, bo ktoś polecał i wróciliści z mieszanymi uczuciami. Prawda? Ludzie tacy są - zachwalają pod niebiosa mimo że im się nie podobało, sam nie wiem czemu tak robią. Raz dałem się tak załątwić w Wietnamie i popłynołem na obskurną wyspę (która miała być bajkowa), pruchniejącą łodzią. Wszyscy zgorszeni siedziel bo zapłacili i nie było ot tak możliwości powrotu. Sarkali, kur..ali, ale jak wrócili to słyszałem w restauracji jak zachwalali pod niebiosa. Najgorsze wydane pieniądze w moim życiu (tanio nie było). Od tego czasu zawsze jeżdże sam i widziałem takie miejsca jakich w przewodnikach nie znajdziecie a o których wiedzą tylko mieszkańcy danego kraju czy regionu. Trzeba się empirycznie o czymś przekonać albo wysłuchać kogoś kto tam był i nie musi Wam truć. Jesteście w klubie i na pewno macie zloty jakieś spoty, albo po prostu kochacie swoje auta i podróże nimi. Takie właśnie śpedzanie czasu - w sposób niezorganizowany i nie zachwalany jest najlepszy, bo jak coś ci sie nie podoba to jedziesz dalej albo wręcz się nie zatrzymujesz. Tak więc nie wierzcie w wszystko co Wam mówią i zachwalają w katalogach z biur podróży albo na kanałach geograficznych, bo jest to ślizganie się po temacie. Zresztą co oni wiedzą. Pokazują wielkie miasta a nie prowincję na której toczy się prawdziwe życie i widać prawdziwą naturę każdego kraju.

Tak przy okazji. Nie wiem co każdy z Was czytał, słyszał lub oglądał o Japonii ale powiem Wam jedno. Japończycy pracują jak Chińczycy. To prawda zarabiają lepiej ale robią jak niewolnicy. Dziś Wigilia i z tej okazji życzę Wam wszystkiego najlepszego - szczerze, bo dziś spędzę ją prawdopodobnie sam. Moja żona wróci pewnie późno do domu bo szefowa nie chciała się zgodzić aby jedne raz na cały rok moja żona została w domu w tak specjalny dzień (mój szef dał mi wolne ale dlatego że zagroziłem mu że się pożegnamy i pójdę do konkurencji), za to moja żona będzie musiała iść z swoimi kolegami z pracy na imrezkę firmową za która każdy płaci sam i obecność jest obowiązkowa, ale i tak ugotuję to co mogę i zaczekam na nią. Ta prosta sytuacja pokazuje w jakim kraju żyję i z czym musimy się zmagać. Ocenę zostawiam Wam.

W filmie Tokyo Drift padają w pewnym momencie słowa: Tokio to najszybciej żyjąca stolica świata. To prawda ale jest druga część tego zdania: Może ludzie szybko tu żyją, ale i się szybko wypajalą, pod kątem emocjonalnym i fizycznym. Jak chcecie wiedzieć jak żyje się naprawdę w japonii, polecam się zapoznać z np pojęciem japońśki model zarządzania, dla ludzi mających pojęcie o gospodarce - da to pojęcie jak róznie tutaj jest. Na waszym miejscu cieszyłbym się że Wałesa nie zrobił nam w Polsce drugiej Japonii.


Co do samych syboli Świąt to wiedzą co to choinka i mikołaj. Problem z tym że tutaj to czysta komercja. Wiedzą że wtedy się idzie do sklepu i się robi zakupy, ale jak się zapytałem tych jełopów to nawet niewiedzieli kim był święty mikołaj a już nie wspominając o znaczeniu choinki, łamania się opłatkiem. Taki opętany naród. Skubaniec powie ci na ulicy że jesteś gaijin ale będzie wszystko kopiował z Europy i tak mamy fałszywe śluby bo japonki chcą mieć białą suknie (oczywiście ślub to bubel bo ksiadz najczęściej gaijin ubrany jest na księdza i organy itd) mają choinki w sklepach, ubierają się po europejsku i jedzą coś co tylko z nazwy ma być spagetti. Pizza tu jest ale kosztuje ok 4000 Y co daje nam ok 150 zł (nawet dla japońca to trochę drogo) i sam robię w domu. Z drugiej strony są bardzo przyzwyczajeni do tradycji więc mam problem, bo jeśli chcę go traktować jak europejczyka (bo tak się stara zachowywać np mój kolega z pracy) to zaraz będzie ci truł że go nie szanuję ale jak zacznę zachowywać się z japońską normą to powiedzą że jestem sztywniak. Nawet chcą pić jak europejczycy szkoda że głowy i metabolizm nie te, więc są zazdrośni że mam np proste zęby (japończycy w większości to istny postrach ortodontów) mieć wielkie oczy (patrz wszystkie mangi), kobiety duże biusty (znowu kłania się manga, kto ogląda to wie) i w ogóle być tak na luzie jak my. Takich przykładów mógłbym mnożyć.

Wiesz z żoną podjeliśmy już decyzję o przeprowadzce do polski ale chcemy coś odłożyć na start bo ot tak nie znajdziemy pracy, a nie chcemy ciągnąć za portfel moich rodziców choćbyśmy mogli. Myślimy że może w tym a jak nie to w przyszłym roku się sprowadzić, bo latka lecą a o dzieciach oboje myślimy. Razem podjeliśmy decyzję że na pewno w japonii wychowywać ich nie będziemy (patrz posty powyżej). Problem że o ile ja mam zawód międzynarodowy, to moja żona ma zawód typowo japoński a mianowicie jest logopedą po urazach mózgu (wylewy itd) i uczy pacjętów mówić - wiadomo po japońsku. Myślę że w polsce wciąż jest wiele firm japońskich więc albo tam albo w krakowie (bo z tamtąd pochodzę i mam rodzinę) może zostać native spekerem języka japońskiego, anwet na UJ (wydział japonistyki), w najgorszym wypadku mój ojciec ją zatrudni u siebie żeby zus zaczoł się odkładać i buch na macieżyńskie. Wiem że to trochę oszustwo w stosunku do ludzi którzy pracują, ale dziewczyna będzie miała czas żeby lepiej poznać polskę i nauczyć się języka. W najgorszym wypadku otworzę jej własną restaurację japońską. Jest świetną kucharką a na pewno każdy z was chciałby zjeść prawdziwe danie japońskie robione przez japonkę a nie przez jakiegoś wietnamca.

Co do poznania się to był prawdziwy przypadek. Jakoś w życiu szczęścia do kobiet nie miałem. Jednak mój kolega dostał stypendium w Sapporo na uniwersytecie Hokudai i mnie zaprosił i tak zjechałem ponad rok temu z pierwszą wizytą. Przyleciałem na 3 tygodnie. Moją obecną żonę poznałem pod koniec pierwszego tygodnia pobytu na... grilu pod mostem koło rzeki Toyohira. Jakoś tak mi wpadła od razu w oko że nie mogłem od niej oderwać wzroku i na moje szczęście mówiła całkiem nieźle po angielsku (pełne zaskoczenie). Następne dwa tygodnie codziennie się widzieliśmy czy to na obiedzie czy na kawie albo chodziliśmy na karaoke (do tego stopnia że do polski wróciłem bez głosu), ale to nei to ją przekonało do mnie. Wiecie co sprawiło że mnie pokochała? Głupoty dla każdego z nas - szarmanckość i maniery np otwieranie przed nią drzwi (dla nas absolutna normalka a w japonii tylko w filmach), całowanie w rękę czy ustąpienie miejsca w metrze. Dla nas całkowicie normalne a dla niej coś wspaniałego i coś co jak określała ogólnie - czucie się docenianą kobietą. Zleciały dwa tygodnie, wróciłem do polski i cały czas o niej myśłałem. Rozmawialiśmy godzinami na Skype i jakoś miesiac czy dwa po powrocie już wiedziłem że jadę tam na dłużej. Tak więc w styczniu już byłem z powrotem (po 5 miesiąch od pierwszej wizyty). Zręczyliśmy się a od 3 miesięcy jesteśmy małżeństwem i naprawę jestem szczęśliwy, rodzice ją uwielbiają, co jest osiągnięciem bo jestem jedynakiem. Było trochę problemów z rodzicami żony bo ojciec tradycjonalista ale teraz to razem pijemy wódkę i zawsze powtarza że mnie podziwia za odwagę i poświęcenie dla córki. Swoją drogą trafiłem w dziesiątkę bo dziewczyna jest naprawdę pozytywnie zakręcona, ma ogromny intelekt, nie jest kłotliwa i jakby to ująć... Powiem tak. Jak pójdę z nią w gości to napawdę nie tylko nie muszę się wstydzić ale jestm z niej dumny, bo i ciekawą rozmowę może prowadzić a że brzydka na pewno nie jest więc i moja duma jest podłechtana.

Co do plusów, bo rzeczywiście trochę jojce jak stara baba.

Na plus należy zaliczyć bezpieczeństwo i to w każdym punkcie. Ludzie tu zostawiają zapalone auta i idą do sklepu. Wiele razy zostawiałem prortfel na stole w restauracji i szedłem do toalety. Stól był wyczyszczony a portfel leżał w tym samy miejscu. To naprawdę wielka zaleta, bo mnie nikt nie napadnie bo w porównaniu do japończyków jestem ogromny ale myślę o mojej żonie wracającej późno z pracy. Po prostu się nie boję o nią. Ogromnym plusem w japonii jest poczta państwowa. Jest ona po prstu genialna a za te same pieniadze co u nas (więc się da). Multum restauracji gdzie widzisz jak kucharz przyrządza danie na twoich oczach i możesz być pewny że się nie zatrujesz, nawet surowym sushi. Kuchnia jest lekka i zdrowa ale mało sycąca. Niby powinienem schudnąć a i tak cztery litery mi urosły ale co tam. Do gigantycznego plusa (wybaczcie zboczenie zawodowe) należy zaliczyć internet. Ja w domu mam 100/100 Mbit za cenę ok 120 zł miesięcznie co tutaj jest naprawę niczym i nie jest to 100 mbit dzielone na całe osiedle ale tylko dla mnie, po prostu mam światłowód doprowadzony do mieszkania. Mało czepliwa policja bo mimo że istnieje zakaz palenia na ulicach to mi odpuszczają. Może to głupie ale w Japonii jest cyfrowa telewizja (was w polsce też to czeka koło 2015 roku) i oprócz świetnej jakości mogę zmienić sobie dubbing (jak na DVD) na angielski co mi czasem pomaga się odprężyć. Dużo ciekawych imprez (w sapporo jest festiwal zimy) np wczoraj 23 grudnia był dzięń wolny z okazji imienin cesarza. Jak jestem w Tokio to lubię oglądać zawody sumo, choć czasami myślę że jakby tam wsadzić amerykanów to by wszystkich roznieśli. Swoją drogą sumo to nie taki łatwy sport, dużo treningów i techniki mają ci zawodnicy. Onseny (gorące źródła) to prawdziwy wypas. Coś podobnego jak w czechach czy na słowacji ale popierwsze kobiety mężczyźni kąpią się osobno a po drugie jest tam tak czysto jak w domu - bardzo o to dbają. Wody onsenowe są różne i mają różne właściwości i naprawdę odprężąją po całym dniu pracy. Są onseny zamknięte (pod dachem) jak i odkryte zwane potocznie rottenburo - znajdujące się na zewnątrz. Dziś byłem w takim onsenie i siedziałem sobie w basenie na zewnątrz przy temp ok -4 stopni a śnieg padał mi na głowę, naprawdę super. Z ciekawych i fajnych rzeczy jest tzw Nomi - (picie) i Tabe- (jedzenie) chodai (do woli) płacisz raz i jesz np przez dwie godziny ile chcesz. Ceny są niskie a jedzenie naprawdę dobre. Ciekaw jestem czy jakby to wprowadzili w polsce to studenci by nie zrobili jakiegoś bydła bo jak wieść gminna niesie - student zawsze głodny chodzi. W japonii jest bardzo czysto - wszędzie, niby głupota ale miło jest zobaczyć że nie walają sie pochodzniku puszki, kiepy z petów czy siatki z żabki. Japonia ma przepiękną przyrodę zwłaszcza na pólnocy i wszystkie te malutkie ogrody przy domach są z takim pietyzmem utrzymane że człowiek czasami ma ochotę zatrzymać się przy każdym i zrobić zdjęcie.

Jest jeszcze tego trochę ale nie oszukujmy się, wad jest naprawdę sporo trochę za dużo jak na mój gust.

Jeszcze wracając do języka. Znam kilku japończyków którzy mówią doskonale po angielsku a nawet po polsku ale są to wyjątki. Co do Francuzów to rzeczywiście nie lubią mówić po angielsku co nie znaczy że nie umieją ale czasami jak słyszę tutaj w japonii jaki mają akcent (jakby człowiek próbował mówić z kluskami w gębie) to od razy zmieniam język na japoński bo po prostu uszy więdną. Węgrów tak dobrze nie znam. Jednak dziwi fakt że tak rozwinięty naród zaniedbał tą sprawę, teraz japończycy na gwałt szukają takich ludzi którzy umieją sie porozumieć w obcych językach i wielu szuka korepetycji (taki narodowy sport japończyków) co daje pracę moim zagranicznym kolegom. Z drugiej strony chińczycy mówią świetnie, z akcentem ale zasób słownictwa mają ogromny, a w końcu ten kraj wyszedł z izolacji całkiem niedawno.
_________________
Zaburzenia Narcystyczne
Idiolatria

Od lat bawią mnie do łez.
 
 
rdk 
me against the world


Auto: służbowe
Dołączył: 08 Gru 2006
Posty: 10509
Skąd: Miasto Aniołów
Wysłany: 2010-12-28   

temat o nazwie Ciekawostki, tam znajdziesz dyskusję na ten temat :-D
 
 
 
KAMILcom 
intercooler turbo


Auto: Charade 1.0
Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 719
Skąd: Grodzisk Maz.
Wysłany: 2010-12-30   

fajne, wrzuć więcej jak jest.
_________________
size is nothing... boost is EVERYTHING
 
 
poru 


Auto: EG4 D15B2---B18C4
Dołączył: 12 Lut 2008
Posty: 59
Skąd: radlin
Wysłany: 2011-01-05   

Ciekawe ale nie wszystko prawda...
Rozżalony autor tekstu nastawiony negatywnie, może nie do końca ułożyło się po jego myśli .
Jest może dużo miejsc ciekawszych niż Japonia, ale na pewno jest warta odwiedzenia.
_________________
EG4---B18C4---???
 
 
 
Yeti 


Auto: hondon
Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2019
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-01-05   

poru napisał/a:
Ciekawe ale nie wszystko prawda...


Co masz na myśli?
_________________
イエティ
 
 
Bartek! 


Auto: m5 f10, m3 e36,1/2 328 e36, cl55 amg
Dołączył: 11 Mar 2007
Posty: 8064
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2011-01-05   

poru napisał/a:
Ciekawe ale nie wszystko prawda...
Rozżalony autor tekstu nastawiony negatywnie, może nie do końca ułożyło się po jego myśli .
Jest może dużo miejsc ciekawszych niż Japonia, ale na pewno jest warta odwiedzenia.


na jakiej podstawie dochodzisz do takich wniosków?
jakoś bardziej wierze gościowi który tam mieszka niż takiemu któremu się coś wydaje..
_________________
Zawód - SYN :lol:
 
 
poru 


Auto: EG4 D15B2---B18C4
Dołączył: 12 Lut 2008
Posty: 59
Skąd: radlin
Wysłany: 2011-01-05   

..... chociażby urlopy.
Co roku odwiedza mnie zaprzyjaźniony Japończyk i jest bite 12 dni. Nie ma problemu z uzyskaniem urlopu, choć nie jest właścicielem swojej firmy.
Jest jeszcze kilka innych spraw o których napisał autor, a moim zdaniem nie mają pokrycia w rzeczywistości, lub są tylko częściowo prawdziwe.
Trzeba zapoznać się z historia i kulturą Japonii od początku ich dziejów, aby zrozumieć zachowania i sposób życia Japończyków.
Białemu człowiekowi z Europy, USA, Canady czy Australii, jest trudno przyzwyczaić się do pewnych rzeczy, jednak to jest w Japonii piękne.
Właśnie po to chyba zwiedza się inne kraje? aby poznać odmienną kulturę....
Miałem okazje pracować również w tym kraju i spędzić tam trochę czasu. Chętnie tam powrócę i namawiam wszystkich, którzy mogą sobie finansowo pozwolić, do odwiedzenia Japonii.
_________________
EG4---B18C4---???
 
 
 
poru 


Auto: EG4 D15B2---B18C4
Dołączył: 12 Lut 2008
Posty: 59
Skąd: radlin
Wysłany: 2011-01-05   

Bartek! napisał/a:

na jakiej podstawie dochodzisz do takich wniosków?
jakoś bardziej wierze gościowi który tam mieszka niż takiemu któremu się coś wydaje..

również spędziłem tam trochę czasu... i nie był to likend ani urlop...
_________________
EG4---B18C4---???
 
 
 
Yeti 


Auto: hondon
Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2019
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-01-05   

poru napisał/a:
..... chociażby urlopy.
Co roku odwiedza mnie zaprzyjaźniony Japończyk i jest bite 12 dni. Nie ma problemu z uzyskaniem urlopu, choć nie jest właścicielem swojej firmy.


yyy... to chyba zależy od firmy a nie od kultury ;)

poza tym piszesz o różnicy w kulturze między Japonią a resztą świata, co raczej nie jest sprzeczne z treścią tekstu. Nikt też nie zniechęca do zwiedzania Japonii. W dziwnym tonie są Twoje wypowiedzi
_________________
イエティ
 
 
rdk 
me against the world


Auto: służbowe
Dołączył: 08 Gru 2006
Posty: 10509
Skąd: Miasto Aniołów
Wysłany: 2011-01-06   

czemu w dziwnym tonie? już dawno dawno temu poru pisał że tam był i był zachwycony. Po prostu Japonia pozostawiła inne wrażenie u niego... przecież składa się na to milion rzeczy jak dany kraj odbierzemy
 
 
 
Piotrek(T) 


Auto: Golf III, Passat B4
Dołączył: 19 Lis 2008
Posty: 1113
Skąd: Częstochowa
Wysłany: 2011-01-06   

Inne wrażenie robi GB na imigrantach pracujących fizycznie a inne na turystach zwiedzających zabytki i puby. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia 8-)

Takie małe porównanko
 
 
Yeti 


Auto: hondon
Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2019
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-01-11   

rdk napisał/a:
czemu w dziwnym tonie? już dawno dawno temu poru pisał że tam był i był zachwycony. Po prostu Japonia pozostawiła inne wrażenie u niego...


myślałem o tym jak się odnosi do tekstu. Wydaje mi się że widzi kłamstwa zamiast subiektywizmu.
_________________
イエティ
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel // modified v.0.2 by warna